ul. 1 Sierpnia 36 B, 02-134 Warszawa

b_250_170_16777215_0_0_images_sekrety_lindleya_projekt_lindleya_-_jez._pol..jpgPrzypisywane Bolesławowi Prusowi powiedzenie, nacechowane tonem lekkiej kpiny z narastających oczekiwań mieszkańców Warszawy, miało jednak swoje faktyczne źródło właśnie w nastrojach społecznych. Zaopatrzenie miasta w wodę pitną w początkach drugiej połowy XIX wieku było sprawą kontrowersyjną, która budziła ożywione dyskusje w kręgach zainteresowanych dostępem do dobrej jakości wody, a gwałtowne protesty na łamach prasy. Warszawa u schyłku lat 60. XIX wieku dysponowała już dwoma wodociągami, Marconiego na lewobrzeżu i Grotowskiego na prawobrzeżu, oraz skomplikowaną acz prymitywną siatką różnorodnych systemów kanalizacji, na które składały się przeważnie nieszczelne doły kloaczne, otwarte rowy ściekowe, rynsztoki, drewniane rury pamiętające czasy niepodległego Królestwa Polskiego, drewniano-murowane lub murowane kanały ściekowe odprowadzające zanieczyszenia prosto do Wisły. W wielu miejscach w Warszawie do odprowadzania nieczystości przyczyniała się głównie grawitacja działająca doskonale na terenie ukształtowanym przez nierówności skarpy warszawskiej. Wylewane na środku podwórza lub bezpośrednio na ulicę ścieki domowe łączyły się w strumienie spływające rynsztokami. W zależności od rangi dzielnicy, rynsztoki były kryte lub odkryte. Różniły się również głębokością i szerokością. Jednym z najbardziej wstrząsających był rynsztok przy ulicy Marszałkowskiej, który miejscami osiągał głębokości nawet 1,5 metra. Dla ułatwienia pieszym przechodzenia przez ulicę, ustawiano specjalne mostki. Dane źródłowe wykazują, że w roku 1888, było tych mostków aż 465, a ich remont rocznie kosztował kasę miejską 5358 rb[1]. Jeszcze u schyłku XIX wieku, nowo powstające ulice, takie jak ulica Chopina, wyposażone były w głębokie, wyłożone polnymi kamieniami rynsztoki.

Sytuacja w Śródmieściu i przyległych dzielnicach była skandaliczna. Wszechobecne rzeki cuchnących nieczystości, spływających chodnikami w okresie wiosennych roztopów, ogromne koszty utrzymania taboru hermentycznych beczek Bergera służących do wywozu odpadów, remonty kładek dla pieszych, wydatki związane z usuwaniem lodu z rynsztoków w okresie zimowym. Na obrzeżach Warszawy, sytuacja miała się jednak znacznie gorzej. Na zachód od ulicy Żelaznej, terenach gdzie bujnie rozkwitał przemysł, były tylko kanały otwarte, których zawartość z budynków mieszkalnych i fabryk spływała strumieniem do „kloaca maxima”, czyli pozostałości po dawnej fosie wzdłuż ulicy Przyokopowej. Przedmieścia Woli zmieniły sie w wysypisko odpadów. Na Pradze odpowiednikiem fosy był „rozsadnik zarazy”, czyli duży staw, do którego spływały ścieki z całej Szmulowizny. Peryferyjny Targówek i Nowa Praga, pozbawione nawet tak prymitywnej kanalizacji jak otwarte kanały, otoczone były bagnami ze stojącą, zanieczyszczoną wodą.

Wszystko to składało się na raczej ponury obraz miasta, które właśnie w tym okresie, w drugiej połowie XIX wieku przeżywało swój największy rozkwit. Niemal 400 tysięcy osób mieszkało w mieście znajdującym się w przewlekłym stanie katastrofy sanitarnej i ekologicznej. Dopełnieniem tego obrazu był niedostatek wody zdatnej do picia. Przewody ssawne wodociągu Marconiego znajdowały się za kanałem wyprowadzającym nieczystości do Wisły, wobec czego woda dostarczana między innymi do zdrojów miejskich, była bardzo niskiej jakości. Woda ze studzien nie nadawała się do spożycia. Ulice, najczęściej niedoświetlone, niebrukowane i nieprzejezdne, w deszczowe dni spływały odpadami i błotem.

W 1880 roku Obywatelski Komitet Sanitarny opublikował wyniki swoich prac, a ich efekty wstrząsnęły opinią publiczną. W latach 1874-1879, śmiertelność wynosiła 41,5 osób na 1000 mieszkańców. Wiele osób umierało na tyfus, dyfteryt (błonicę) czy krup. W mieście zanieczyszczona była woda i gleba. Adolf Suligowski pisał: Zadzwoniono w wielki dzwon! I słusznie – Gdyby dane położenie miało trwać dłużej, Warszawa zmieniałaby swą ludność w okresach krótszych od dwudziestopięciolecia, inaczej mówiąc, wymierałaby w ciągu krótszego aniżeli 25 lat [...].

W Warszawie należało poprawić warunki higieniczne i sanitarne, podnieść jakość wody oraz znacznie rozszerzyć dostęp do niej. Humorystyczne i nacechowane tonem delikatnej drwiny powiedzenie jak pragnę kanalizacji doczekać, w latach 70. XIX wieku, nabrało wymiaru bardzo przyziemnej i niezwykle palącej potrzeby.  

b_250_170_16777215_0_0_images_sekrety_lindleya_william_lindley.jpgW 1875 roku komisja techniczna warszawskiego magistratu wybrała się w podróż do Anglii w celu zapoznania się z technologią produkcji nawozów sztucznych z nieczystości opracowaną przez towarzystwo Carbon Fertilizer Company[2]. Komisja miała okazję także przyjrzeć się systemowi angielskiej kanalizacji oraz odwiedziła Hamburg i Frankfurt nad Menem, gdzie mogła obejrzeć nowoczesne systemy wodociągów i kanalizacji zaprojektowane przez Williama Lindleya.

Wobec odrzucenia oferty towarzystwa Carbon Fertilizer Company, należało szukać innego rozwiązania dla Warszawy. Z inicjatywy Alfonsa Grotowskiego, w 1876 roku zamówiono u Lindleya przedwstępny projekt wodociągów i kanalizacji. W 1879 roku, na rok przed ogłoszeniem przez Obywatelski Komitet Sanitarny wyników prac, projekt wodociągów i kanalizacji Lindleya w polskiej i rosyjskiej wersji językowej został wydany nakładem Magistratu i rozesłany do warszawskiej prasy wraz z listem Sokratesa Starynkiewicza, zachęcającego do publicznej dyskusji. Taka postawa ówczesnego p.o. prezydenta, reprezentanta carskiej władzy z opinią publiczną i przedstawicielami warszawskiej społeczności, była z całą pewnością niecodzienna i do dziś budzi uznanie, bowiem stanowi dowód osobistego zaangażowania Starynkiewicza w sprawy miasta.

W 1880 roku do Warszawy przyjechał najstarszy syn Williama Lindleya, William Heerlein. Odbyły się wówczas trzy spotkania poświęcone różnym aspektom projektu. Uczestniczyli w nich inżynierowie, budowniczowie, dygnitarze cywilni i wojskowi. Przewodniczącym Komisji był baron Nikołaj Medem, asystowali Generał-Gubernator Warszawy oraz prezydent Starynkiewicz. Podczas spotkań toczyły sie ożywione dyskusje, dzięki czemu Lindley miał okazję zapoznać się ze stanowiskiem najwybitniejszych polskich inżynierów. Wśród nich znajdował się również Julian A. Majewski, z którym po spotkaniach, W.H. Lindley wymieniał korespondencję, w której dziękował członkom komisji za obiektywizm i zapewniał o najszczerszym szacunku.

Komitet Techniczno-Budowlany zatwierdził projekt wodociągu dnia 17 maja, a kanalizacji dnia 20 maja 1880 roku. Warszawska prasa donosiła: Gotujcie się więc panowie obywatele miasta, do wielkiej sprawy, która ma mu zapewnić w przyszłości czystość, porządek i zdrowie [...] Istotnie też warunki zdrowia w Warszawie są obecnie tak bardzo ujemne, że dla zmiany ich największe nawet ofiary ponosić się godzi [...] Mieszkamy w błocie i śmieciach wszelkiego rodzaju, oddychamy powietrzem zabójczem. Lanalizacja usunie to wszystko i zapewnie zdrowie przyszłym pokoleniom.[3]

b_250_170_16777215_0_0_images_sekrety_lindleya_wiliam_h.lindley.jpgProjekty wodociągu i kanalizacji po uruchomieniu carskiej machiny biurokratycznej i wzmożonych staraniach prezydenta Starynkiewicza, zostały ostatecznie zatwierdzone w Petersburgu 21 kwietnia 1881 roku. Kilka dnia po uzyskaniu zgody na realizację przedsięwzięcia od Generał-Gubernatora, W.H. Lindley na mocy upoważnienia od ojca, podpisał z warszawskim magistratem umowę na wykonanie planów wodociągu i kanalizacji w Warszawie oraz kierowanie ich budową. Zarząd Miejski zobowiązał się wypłacić Lindleyom wynagrodzenie w wysokości 2000 funtów szterlingów wypłacanych w ratach kwartalnych. Ponadto magistrat na mocy umowy miał wypłacać wynagrodzenie dwóm inzynierom zastępującym Lindleya syna na czas jego nieobecności w Warszawie oraz znaleźć odpowiednie pomieszczenia na biuro projektowe z oknami widnymi, lecz w miarę możliwości usytuowanymi po stronie północnej budynku. Kontrakt został podpisany na pięć lat z możliwością automatycznego przedłużenia umowy, jeśli nie zostaną wniesione uwagi. Lindleyowie zobowiązani zostali warunkami umow do przebywania w Warszawie przez dwa tygodnie, trzy razy w ciągu roku na własny koszt o ile obecność ta jest niezbędna. Dnia 26 sierpnia 1881 roku, siedemdziesięciotrzyletni Wiliam Lindley scedował wszelkie prawa i obowiązki wynikające z zapisów umowy na syna Wiliama Heerleina. 

b_250_170_16777215_0_0_images_sekrety_lindleya_h13_30.pngKoszt budowy wodociągu do roku 1887, oszacowano na 2 miliony rb. Całą inwestycję Lindley oszacował na 8 mln rb. Wartość ta zmieniała się z każdym miesiącem. Do 1903 roku oszacowano wydatki na sumę przeszło 30 milionów rubli, w tym znalazł się fundusz zapasowy miasta, bieżące wpływy, obligacje, pożyczki kanalizacyjne udzielone przez Towarzystwo Kredytowe Miejskie.

b_250_170_16777215_0_0_images_sekrety_lindleya_przekroje.jpgPodstawą do projektu był obszar terytorialny Warszawy z roku 1879, zamieszkałej przez około 315 tysięcy osób. Projekt przewidywał jednak wzrost liczby ludności do około 500 tysięcy osób pod koniec lat 90. XIX wieku oraz rozwój miasta do powierzchni 3273 ha. W listopadzie 1882 roku, miały rozpocząć się pierwsze prace budowlane. Prasa warszawska donosiła: Kanalizacja, a raczej jej sprawa, przeszła już niezbędną fazę dyskusji i rozpatrywań i obecnie idzie tylko o wprowadzenie w czyn tego, co z roztrząsań tych wypadło. Warszawo!...wkrótce przeto marzenia twoje urzeczywistnią się. Za kilka lat będziesz piła czystą wodę i pozbędziesz się ścieków, z których czerpiesz tyfusy, febry i dyfteritis[4]. Niestety ze względu na późną porę roku nie rozpoczęto budowy fundamentów. W.H. Lindley utknął we Frankfurcie, stojąc na straży wodociągu niezwykle obciążonego na skutek powodzi na Menie. Na skutek wytężonej pracy inżynier podupadł nieco na zdrowiu. W czasie choroby pisał umowy, które następnie przekazywał do tłumaczenia na język polski. Wkrótce jednak, Lindleya czekała jedna z najcięższych batalii – najgłośniejsza w historii polskiego budownictwa i najszerzej komentowana przez prasę i opinię publiczną afera... o cegły.

Z uwagi na obszerny temat, artykuł został podzielony na dwie części. Druga część opowieści o projekcie Lindleyów, już w kolejnym numerze.

 

[1] S. Herbst, Ulica Marszałkowska, Warszawa 1949.

[2] A. Grotowski, Kanalizacja, wodociągi i pomiary miasta Warszawy. Warszawa 1911, s. 14.

[3] „Tygodnik Ilustrowany”, 1880 r.

[4] „Tygodnik Ilustrowany” 1882.