ul. 1 Sierpnia 36 B, 02-134 Warszawa

Inżynier Mazowsza nr 1 (71), styczeń / luty  2018 – SPIS TREŚCI

Str. 2 – „Nowe wyzwania, stare dzieje” – Mieczysław Grodzki - Przewodniczący Rady MOIIB;

Str. 3-4 – „Przepustka do samodzielności” – 507 inżynierów otrzymało uprawnienia budowlane;

Str. 5 – „W cieniu świątecznego drzewka” – spotkanie świąteczno-noworoczne w MOIIB;

Str. 6  – „Współpraca z sektorem budownictwa” – posiedzenie Zespołu Doradców Dziekana na Wydziale Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej;

- „Konferencja  Erasmus +” – konferencja zamykająca  IV etap programu CLOEMC;

Str. 7  – „Pierwszy krok do kariery ” – spotkanie kierownictwa MOIIB ze studentami budownictwa na WIL PW;

- „Człowiek dialogu” – Zbigniew Janowski od 30 lat przewodzi Związkowi Zawodowemu Budowlani;

Str. 8 – „Będzie to interesujący rok” – rozmowa z Adamem Struzikiem Marszałkiem Województwa Mazowieckiego;

Str. 9 – „Pochwała dobrej roboty” – Koło Młodych Inżynierów na budowie obwodnicy Suwałk;

Str. 10 -  „ Brzeg Praski gęsta odziany wikliną…” – z cyklu „Sekrety Warszawy”;

- „Budujmy rozważnie” – konferencja nt. problemów Inżynierii Bezpieczeństwa Obiektów Antropogenicznych”;

Str. 11 – „Rekordowa obsada zawodów” – VI Mistrzostwa Polski w brydżu sportowym o puchar Przewodniczącego PIIB Andrzeja Rocha Dobruckiego ;

Str. 12 – „”Wielki” Puchar dla naszych ” – sukces siatkarzy MOIIB;

- „ Budujmy rozważnie” – dokończenie ze strony 10;

Str. 13 – Oferta długoterminowego wynajmu samochodów dla członków MOIIB – Firma Car4Drive ;

Str. 14 – „Inżynierowie chcą dalszych zmian” – samorząd inżynierski rozmawiał w Ministerstwie  Infrastruktury;

- „Podziemne i wysokościowe” – IV Ogólnopolska Konferencja „Konstrukcje Budowlane 2017”;

Str. 15 – „Tak było”  - z cyklu „ Zdaniem seniora”;

Str. 16 – „ Rewitalizacja Starej Pragi ” – Sp. Projekt Kawęczyńska druga w konkursie Firma Inżynierska Mazowsza roku 2017.

Czytaj więcej...Warszawa w wiek XIX wchodzi powolnym krokiem, ciągnąc za sobą widmo wydarzeń ubiegłego stulecia. Pierwsze lata tego przełomowego w historii rozwoju techniki i przemysłu wieku, upływają pod znakiem pruskiego orła. Wydawać by się mogło, że w prowincjonalnym pruskim mieście, którego liczebność na przełomie w ciągu zaledwie ośmiu lat spadła blisko o połowę[1], niewiele będzie się działo w najbliższych latach. Tymczasem w Warszawie zarządzanej twardą ręką pruskiej administracji powoli zaczynało wracać życie. Zrujnowane po powstaniu kościuszkowskim i wykończone kolejnymi przemarszami wojsk miasto, powoli zaczęto uporządkowywać. Atmosferę marazmu panującą powszechnie wśród mieszkańców nieśmiało przełamywały ploteczki o aktualnych wydarzeniach, a w znanych salonach towarzyskich coraz częściej rozbrzmiewała muzyka. Panie przy robótkach omawiały nowinki we francuskiej modzie, a panowie w zaciszu ulubionej kawarni lub nad partyjką faraona omawiali szanse na odzyskanie niepodległości z pomocą niepokonanego dotąd cesarza francuskiego.  

Miasto rozkwitało. Pierwsze lata XIX wieku przyniosły Warszawie ożywienie gospodarcze. Z różnych stron świata powracali magnaci przywożąc ze sobą najświeższe informacje, nowe nadzieje i możliwości. Pałac pod Blachą trzęsie się w posadach od niemalże codziennych hulanek, o których to pisze w swoich listach Wincenty Krasicki: Młodzież tutejsza jest w tej chwili bardzo hałaśliwa, bo wróciła znowu do złego tonu picia od rana do wieczora. W salonie księcia Poniatowskiego dokazywała taka liczba franacuskich imigrantów, że po Warszawie przez kilka lat krążył złośliwy wierszyk: Jeszcze Polak po polsku pisze i czyta, bo nie cała Warszawa blachą jest pokryta. W modzie było spędzanie popołudnia na świeżym powietrzu na grze w piłkę lub przejażdżkach konnych. Wieczorami grano w bilard, karty i palono z wielkim upodobaniem turecki tytoń popijając kawę z rumem.

Podczas gdy Warszawska société bawiła się w najlepsze, swoją służbę rozpoczynało Stowarzyszenie Ratunkowe od Ognia, Samuel Bogumił Linde tworzył słownik języka polskiego, Stanisław Staszyc wraz ze Stanisławem Sołtykiem zakładali Towarzystwo Przyjaciół Nauk, a Stanisław Kostka Potocki wcielał w życie motto cunctis patet ingressus[2] i udostępnił publiczności swoją kolekcję sztuki zgromadzoną w wilanowskiej rezydencji. Jednak to lata przypadające na okres Królestwa Polskiego są dla miasta prawdziwym katalizatorem zmian. Liczba ludności gwałtownie wzrasta, w latach dwudziestych XIX wieku przekraczając próg 130 tysięcy mieszkańców, co stawia Warszawę wśród prężnie rozwijających się, nowoczesnych miast europejskich. Rozbudowa administracji stolicy autonomicznego królestwa zapewnia wzrost liczby zatrudnionych osób, podniesienie poziomu życia mieszkańców miasta, a co za tym idzie – napływ ludności z prowincji. W Warszawie zawitała rewolucja technologiczna. Powstawało coraz więcej zakładów przemysłowych z częściowo zmechanizowaną linią produkcyjną. W 1815 roku, na terenie miasta i jego obrzeżach funkcjonowało 5815 manufaktur, fabryk, przetwórni, zakładów i cegielni. W 1827 roku w przemyśle i rzemiośle zatrudnionych było 22 328 osób[3].

Stale rosnąca liczba ludności  i coraz prężniejszy rozwój przemysłu oprócz dobrych wskaźników rozwoju miasta, oznaczały w praktyce jedno. Wzrost zapotrzebowania na wodę. Sytuacja wodno – kanalizacyjna w Warszawie lat dwudziestych XIX wieku przedstawiała się dramatycznie. Głównym źródłem świeżej wody były dla Warszawiaków studnie i zdroje uliczne. Jedyny funkcjonujący wówczas wodociąg pochodził z zapomnianej już ery drewna i jak pisał o nim baczny obserwator – Antoni Magier: Odnawiano w r. 1824 tym sposobem urządzony napływ wody do studzien miasta z większym podobno nakładem jak dla mięszkańców pożytkiem[4].

Wobec tak pilnych potrzeb, powstawały kolejne pomysły „dowodnienia” Warszawy. W tym samym 1824 roku, Józef Wilson podjął się [...]ustawiwszy machiny parowe w swej posesji, dostarczać potrzebnej ilości wody filtrowanej zdrojom Starego i Nowego Miasta. Nie do końca znane są losy tego rozwiązania. Kolejne lata przynosiły kolejnych pomysłodawców innowacyjnych, acz niezbyt dobrze zaplanowanych i niewydajnych rozwiązań.

Realną szansę na usprawnienie systemu zaopatrzenia Warszawy w wodę dawał projekt datowany na 10 maja 1836 roku, przedstawiony przez Piotra Antoniego Steinkellera – finansistę i przemysłowca oraz Henryka Marconiego, wybitnego inżyniera. Przed sporządzeniem projektu, Steinkeller [...] pana Marconiego z sobą zabrał i stosowny plan ogółowy i odpowiednie jemu szczegółowe dla Warszawy przez pana Marconiego wypracowane zostały – również i wyrachowania nakładów, które 3 000 000 złp. wynoszą. Opracowany po wyjeździe projekt został przedłożony władzom miasta. Woda miała być czerpana ze studni przy młynie parowym na Solcu oraz z Wisły za pomocą przewodu ssawnego umieszczonego za „bydłobójnią”. Woda z Wisły do zbieralników miała być dostarczana przy pomocy dwudziestokonnej maszyny parowej. Przefiltrowaną „cedzidłami” wodę z zakładu do miasta miała pompować „silnia” osiemdziesięciokonna. Chociaż projekt odpowiadał zarówno oczekiwaniom władz miasta jak i potrzebom mieszkańców Warszawy i lokalnych zakładów przemysłowych, został odrzucony w dniu 10 listopada 1843 roku, ze względu na szczupły stan kasy miejskiej.

Pierwszym projektem, który miał duże szanse na realizację, była koncepcja inspektora komunikacji lądowych i wodnych Feliksa Pancera. Rada Budownicza zatwierdziła Wnioski Inspektora Pancera w przedmiocie zaopatrzenia wodą Warszawy z zaleceniem rozszerzenia projektu i dokonania dokładnego kosztorysu. Według nowo opracowanego planu, przewód doprowadzający wodę do miasta miał przebiegać przez Nowy Zjazd (sztandarowa budowla autorstwa Feliksa Pancera) i zasilać w wodę zbiorniki i fontanny w okolicach placów Zamkowego i Teatralnego oraz Ogrodu Saskiego. Rozszerzony plan czekał na zatwierdzenie przez kilka lat. W 1849 roku Rada Budownicza uznała, iż dotychczasowy projekt ponownie należy przerobić, aby w rezultacie wodociąg zaopatrzał w wodę całe miasto, nie tylko jego niedużą część. Do wprowadzenia zmian w dotychczasowym projekcie powołano Radę Budowniczą w składzie: inż. Wacław Ritschel, Edwar Klopmann oraz inż. Henryk Marconi. Niestety główny projektant i pomysłodawca, Feliks Pancer, zmarł 16 marca 1851 roku przed rozpoczęciem realizacji inwestycji.

Czytaj więcej...W roku 1851 car Mikołaj I wydał polecenie budowy wodociągu w Warszawie. Sporządzono i zaakceptowano wstępny kosztorys, a dla uzyskania szczegółowej wiedzy na temat innowacyjnych rozwiązań w zakresie projektowania i budowy wodociągów, Henryk Marconi ponownie wybrał się w podróż po Europie. Inżynier odwiedził między innymi Anglię i Francję, jednak głównym źródłem nowinek technologicznych okazał się Hamburg, gdzie w latach 1844 – 1848 powstał nowoczesny wodociąg zaprojektowany przez Williama Lindleya. Po powrocie Marconiego z podróży w dniu 30 czerwca 1851 roku, sprawy potoczyły się szybko. Zaledwie w listopadzie tego samego roku, powierzono mu dokończenie projektu i kierownictwo budowy wodociągu. 16 listopada 1852 roku w jednym z najbardziej malowniczych zakątków Ogrodu Saskiego, położono kamień węgielny pod zbiornik na wodę. Ujęcie wody z Wisły, a także budynek przepompowni i filtry, znajdowały się przy zbiegu ulic Dobrej i Karowej.

Czytaj więcej...Zbiornik wody czystej w pięknej formie wzorowanej na świątyni Westy w Tivoli umieszczono w Ogrodzie Saskim na sztucznym wzgórku.Czytaj więcej...

Czytaj więcej...Sieć wodociągowa zasilała początkowo w wodę pałac Kazimierzowski (dzisiejszy budynek Rektoratu Uniwersytetu Warszawskiego przy Krakowskim Przedmieściu), biegła przez plac Warecki (Powstańców Warszawy), plac Grzybowski, ulicę Żabią (obecnie już nieistniejąca ulica przebiegająca w okolicy Placu Bankowego), obok Pałacu Mostowskich do ulicy Bonifraterskiej, obejmując swym zasięgiem również plac Zamkowy, Stare i Nowe Miasto i plac Teatralny.

 

Czytaj więcej...Uroczyste oddanie inwestycji do użytku odbyło się 16 czerwca 1855 roku podczas dorocznej loterii fantowej w Ogrodzie Saskim. Uroczystość uświetniło uruchomienie pierwszej i największej z czterech fontann w zaprojektowanym przez Marconiego układzie.

Czytaj więcej...Fontanna Wielka była kosztownym dodatkiem do wodociągu. Jej wykonanie pochłonęło 9000 rbs. Kielich odlany w żeliwie ustawiono podstawie o formie czworokąta, umieszczonej w głównym basenie. Fontannę ozdobiono fryzem girlandowym i gzymsowaniem oraz dwudziestoma maskami Meduz z uchylonymi ustami, przez które przeprowadzono rurki odprowadzające wodę z górnego basenu. W dolnym basenie osadzono cztery delfiny odlane z żeliwa w zakładzie Mintera. Krawędź dolnego basenu również została wykonana z elementów żeliwnych. Całość pokryto sztukateriami. Jedna z najpiękniejszych fontann w Europie, prezentuje się niezwykle majestatycznie na tle wypielęgnowanego Ogrodu Saskiego.

Mniej majestatycznie prezentuje się zaś jako tło niewybrednych wierszyków i piosenek nawiązujących do rozmaitych wydarzeń z historii Warszawy. Do najbardziej znanych należą zapewne rymowanka nieznanego autora: W Saskim Ogrodzie przy wodotrysku / Pan policmajster dostał po pysku, stanowiąca parafrazę rówie dosadnego wierszyka o wydarzeniach z warszawskiej Starówki. W dwudziestoleciu międzywojennym Fontanny Wielkiej użyto jako tło popularnej piosenki: W Saskim Ogrodzie koło fontanny / Jakiś się frajer przysiadł do panny. Tak z nią flirtował, aż przebrał miarę,/ Skradł jej całusa, ona mu zegarek [...].

Czytaj więcej...Wodociąg Marconiego był w kolejnych latach kilkukrotnie rozbudowywany. W ostatnim roku działania, na całą sieć wodociągową składało się 50 zdrojów ulicznych, 120 hydrantów pożarowych, 7 wodotrysków. Do sieci o długości 31 kilometrów przyłączonych było 1250 budynków. Wodociąg Marconiego dostarczał 14 tysięcy m³ wody na dobę, z której korzystała jedna czwarta mieszkańców Warszawy. Został zamknięty w lutym 1889 w niespełna trzy lata po uruchomieniu nowoczesnych wodociągów zaprojektowanych przez Wiliama Lindleya.

A jak to było z tą Pragą? O wodociągu dla prawobrzeżnej Warszawy i o tym, co robił prezydent miasta przy kranie pożarnym na końskim targu - w następnym numerze.

 

[1] Między rokiem 1792 a 1800. Źr. Encyklopedia Warszawy. PWN Warszawa, 1994, s. 442.

[2] „Wszystkim wstęp wolny”.

[3] Encyklopedia Warszawy. PWN Warszawa, 1994, s. 705.

[4] Magier A., „Estetyka miasta stołecznego Warszawy”, Wrocław 1963. Pisownia oryginalna.

Czytaj więcej...Przypisywane Bolesławowi Prusowi powiedzenie, nacechowane tonem lekkiej kpiny z narastających oczekiwań mieszkańców Warszawy, miało jednak swoje faktyczne źródło właśnie w nastrojach społecznych. Zaopatrzenie miasta w wodę pitną w początkach drugiej połowy XIX wieku było sprawą kontrowersyjną, która budziła ożywione dyskusje w kręgach zainteresowanych dostępem do dobrej jakości wody, a gwałtowne protesty na łamach prasy. Warszawa u schyłku lat 60. XIX wieku dysponowała już dwoma wodociągami, Marconiego na lewobrzeżu i Grotowskiego na prawobrzeżu, oraz skomplikowaną acz prymitywną siatką różnorodnych systemów kanalizacji, na które składały się przeważnie nieszczelne doły kloaczne, otwarte rowy ściekowe, rynsztoki, drewniane rury pamiętające czasy niepodległego Królestwa Polskiego, drewniano-murowane lub murowane kanały ściekowe odprowadzające zanieczyszenia prosto do Wisły. W wielu miejscach w Warszawie do odprowadzania nieczystości przyczyniała się głównie grawitacja działająca doskonale na terenie ukształtowanym przez nierówności skarpy warszawskiej. Wylewane na środku podwórza lub bezpośrednio na ulicę ścieki domowe łączyły się w strumienie spływające rynsztokami. W zależności od rangi dzielnicy, rynsztoki były kryte lub odkryte. Różniły się również głębokością i szerokością. Jednym z najbardziej wstrząsających był rynsztok przy ulicy Marszałkowskiej, który miejscami osiągał głębokości nawet 1,5 metra. Dla ułatwienia pieszym przechodzenia przez ulicę, ustawiano specjalne mostki. Dane źródłowe wykazują, że w roku 1888, było tych mostków aż 465, a ich remont rocznie kosztował kasę miejską 5358 rb[1]. Jeszcze u schyłku XIX wieku, nowo powstające ulice, takie jak ulica Chopina, wyposażone były w głębokie, wyłożone polnymi kamieniami rynsztoki.

Sytuacja w Śródmieściu i przyległych dzielnicach była skandaliczna. Wszechobecne rzeki cuchnących nieczystości, spływających chodnikami w okresie wiosennych roztopów, ogromne koszty utrzymania taboru hermentycznych beczek Bergera służących do wywozu odpadów, remonty kładek dla pieszych, wydatki związane z usuwaniem lodu z rynsztoków w okresie zimowym. Na obrzeżach Warszawy, sytuacja miała się jednak znacznie gorzej. Na zachód od ulicy Żelaznej, terenach gdzie bujnie rozkwitał przemysł, były tylko kanały otwarte, których zawartość z budynków mieszkalnych i fabryk spływała strumieniem do „kloaca maxima”, czyli pozostałości po dawnej fosie wzdłuż ulicy Przyokopowej. Przedmieścia Woli zmieniły sie w wysypisko odpadów. Na Pradze odpowiednikiem fosy był „rozsadnik zarazy”, czyli duży staw, do którego spływały ścieki z całej Szmulowizny. Peryferyjny Targówek i Nowa Praga, pozbawione nawet tak prymitywnej kanalizacji jak otwarte kanały, otoczone były bagnami ze stojącą, zanieczyszczoną wodą.

Wszystko to składało się na raczej ponury obraz miasta, które właśnie w tym okresie, w drugiej połowie XIX wieku przeżywało swój największy rozkwit. Niemal 400 tysięcy osób mieszkało w mieście znajdującym się w przewlekłym stanie katastrofy sanitarnej i ekologicznej. Dopełnieniem tego obrazu był niedostatek wody zdatnej do picia. Przewody ssawne wodociągu Marconiego znajdowały się za kanałem wyprowadzającym nieczystości do Wisły, wobec czego woda dostarczana między innymi do zdrojów miejskich, była bardzo niskiej jakości. Woda ze studzien nie nadawała się do spożycia. Ulice, najczęściej niedoświetlone, niebrukowane i nieprzejezdne, w deszczowe dni spływały odpadami i błotem.

W 1880 roku Obywatelski Komitet Sanitarny opublikował wyniki swoich prac, a ich efekty wstrząsnęły opinią publiczną. W latach 1874-1879, śmiertelność wynosiła 41,5 osób na 1000 mieszkańców. Wiele osób umierało na tyfus, dyfteryt (błonicę) czy krup. W mieście zanieczyszczona była woda i gleba. Adolf Suligowski pisał: Zadzwoniono w wielki dzwon! I słusznie – Gdyby dane położenie miało trwać dłużej, Warszawa zmieniałaby swą ludność w okresach krótszych od dwudziestopięciolecia, inaczej mówiąc, wymierałaby w ciągu krótszego aniżeli 25 lat [...].

W Warszawie należało poprawić warunki higieniczne i sanitarne, podnieść jakość wody oraz znacznie rozszerzyć dostęp do niej. Humorystyczne i nacechowane tonem delikatnej drwiny powiedzenie jak pragnę kanalizacji doczekać, w latach 70. XIX wieku, nabrało wymiaru bardzo przyziemnej i niezwykle palącej potrzeby.  

Czytaj więcej...W 1875 roku komisja techniczna warszawskiego magistratu wybrała się w podróż do Anglii w celu zapoznania się z technologią produkcji nawozów sztucznych z nieczystości opracowaną przez towarzystwo Carbon Fertilizer Company[2]. Komisja miała okazję także przyjrzeć się systemowi angielskiej kanalizacji oraz odwiedziła Hamburg i Frankfurt nad Menem, gdzie mogła obejrzeć nowoczesne systemy wodociągów i kanalizacji zaprojektowane przez Williama Lindleya.

Wobec odrzucenia oferty towarzystwa Carbon Fertilizer Company, należało szukać innego rozwiązania dla Warszawy. Z inicjatywy Alfonsa Grotowskiego, w 1876 roku zamówiono u Lindleya przedwstępny projekt wodociągów i kanalizacji. W 1879 roku, na rok przed ogłoszeniem przez Obywatelski Komitet Sanitarny wyników prac, projekt wodociągów i kanalizacji Lindleya w polskiej i rosyjskiej wersji językowej został wydany nakładem Magistratu i rozesłany do warszawskiej prasy wraz z listem Sokratesa Starynkiewicza, zachęcającego do publicznej dyskusji. Taka postawa ówczesnego p.o. prezydenta, reprezentanta carskiej władzy z opinią publiczną i przedstawicielami warszawskiej społeczności, była z całą pewnością niecodzienna i do dziś budzi uznanie, bowiem stanowi dowód osobistego zaangażowania Starynkiewicza w sprawy miasta.

W 1880 roku do Warszawy przyjechał najstarszy syn Williama Lindleya, William Heerlein. Odbyły się wówczas trzy spotkania poświęcone różnym aspektom projektu. Uczestniczyli w nich inżynierowie, budowniczowie, dygnitarze cywilni i wojskowi. Przewodniczącym Komisji był baron Nikołaj Medem, asystowali Generał-Gubernator Warszawy oraz prezydent Starynkiewicz. Podczas spotkań toczyły sie ożywione dyskusje, dzięki czemu Lindley miał okazję zapoznać się ze stanowiskiem najwybitniejszych polskich inżynierów. Wśród nich znajdował się również Julian A. Majewski, z którym po spotkaniach, W.H. Lindley wymieniał korespondencję, w której dziękował członkom komisji za obiektywizm i zapewniał o najszczerszym szacunku.

Komitet Techniczno-Budowlany zatwierdził projekt wodociągu dnia 17 maja, a kanalizacji dnia 20 maja 1880 roku. Warszawska prasa donosiła: Gotujcie się więc panowie obywatele miasta, do wielkiej sprawy, która ma mu zapewnić w przyszłości czystość, porządek i zdrowie [...] Istotnie też warunki zdrowia w Warszawie są obecnie tak bardzo ujemne, że dla zmiany ich największe nawet ofiary ponosić się godzi [...] Mieszkamy w błocie i śmieciach wszelkiego rodzaju, oddychamy powietrzem zabójczem. Lanalizacja usunie to wszystko i zapewnie zdrowie przyszłym pokoleniom.[3]

Czytaj więcej...Projekty wodociągu i kanalizacji po uruchomieniu carskiej machiny biurokratycznej i wzmożonych staraniach prezydenta Starynkiewicza, zostały ostatecznie zatwierdzone w Petersburgu 21 kwietnia 1881 roku. Kilka dnia po uzyskaniu zgody na realizację przedsięwzięcia od Generał-Gubernatora, W.H. Lindley na mocy upoważnienia od ojca, podpisał z warszawskim magistratem umowę na wykonanie planów wodociągu i kanalizacji w Warszawie oraz kierowanie ich budową. Zarząd Miejski zobowiązał się wypłacić Lindleyom wynagrodzenie w wysokości 2000 funtów szterlingów wypłacanych w ratach kwartalnych. Ponadto magistrat na mocy umowy miał wypłacać wynagrodzenie dwóm inzynierom zastępującym Lindleya syna na czas jego nieobecności w Warszawie oraz znaleźć odpowiednie pomieszczenia na biuro projektowe z oknami widnymi, lecz w miarę możliwości usytuowanymi po stronie północnej budynku. Kontrakt został podpisany na pięć lat z możliwością automatycznego przedłużenia umowy, jeśli nie zostaną wniesione uwagi. Lindleyowie zobowiązani zostali warunkami umow do przebywania w Warszawie przez dwa tygodnie, trzy razy w ciągu roku na własny koszt o ile obecność ta jest niezbędna. Dnia 26 sierpnia 1881 roku, siedemdziesięciotrzyletni Wiliam Lindley scedował wszelkie prawa i obowiązki wynikające z zapisów umowy na syna Wiliama Heerleina. 

Czytaj więcej...Koszt budowy wodociągu do roku 1887, oszacowano na 2 miliony rb. Całą inwestycję Lindley oszacował na 8 mln rb. Wartość ta zmieniała się z każdym miesiącem. Do 1903 roku oszacowano wydatki na sumę przeszło 30 milionów rubli, w tym znalazł się fundusz zapasowy miasta, bieżące wpływy, obligacje, pożyczki kanalizacyjne udzielone przez Towarzystwo Kredytowe Miejskie.

Czytaj więcej...Podstawą do projektu był obszar terytorialny Warszawy z roku 1879, zamieszkałej przez około 315 tysięcy osób. Projekt przewidywał jednak wzrost liczby ludności do około 500 tysięcy osób pod koniec lat 90. XIX wieku oraz rozwój miasta do powierzchni 3273 ha. W listopadzie 1882 roku, miały rozpocząć się pierwsze prace budowlane. Prasa warszawska donosiła: Kanalizacja, a raczej jej sprawa, przeszła już niezbędną fazę dyskusji i rozpatrywań i obecnie idzie tylko o wprowadzenie w czyn tego, co z roztrząsań tych wypadło. Warszawo!...wkrótce przeto marzenia twoje urzeczywistnią się. Za kilka lat będziesz piła czystą wodę i pozbędziesz się ścieków, z których czerpiesz tyfusy, febry i dyfteritis[4]. Niestety ze względu na późną porę roku nie rozpoczęto budowy fundamentów. W.H. Lindley utknął we Frankfurcie, stojąc na straży wodociągu niezwykle obciążonego na skutek powodzi na Menie. Na skutek wytężonej pracy inżynier podupadł nieco na zdrowiu. W czasie choroby pisał umowy, które następnie przekazywał do tłumaczenia na język polski. Wkrótce jednak, Lindleya czekała jedna z najcięższych batalii – najgłośniejsza w historii polskiego budownictwa i najszerzej komentowana przez prasę i opinię publiczną afera... o cegły.

Z uwagi na obszerny temat, artykuł został podzielony na dwie części. Druga część opowieści o projekcie Lindleyów, już w kolejnym numerze.

 

[1] S. Herbst, Ulica Marszałkowska, Warszawa 1949.

[2] A. Grotowski, Kanalizacja, wodociągi i pomiary miasta Warszawy. Warszawa 1911, s. 14.

[3] „Tygodnik Ilustrowany”, 1880 r.

[4] „Tygodnik Ilustrowany” 1882.

W połowie wieku XIX lewobrzeżna Warszawa miała się całkiem nieźle, zważywszy na okoliczności geopolityczne w jakich przyszło się miastu temu rozwijać w owym czasie. Przemysł kwitł w najlepsze dając zatrudnienie rzeszom ludzi, stając się motorem handlu i gwarantem dobrobytu dla tych, którzy czerpali z niego największe korzyści. Inżynierowie głowili się nad rozwiązaniami usprawniającymi i przyspieszającymi metody masowej produkcji, projektowali kolejne odcinki kolei żelaznej, planowali mosty i stawiali nowoczesne hale, pod których dachem można by było w sposób zorganizowany i schludny umieścić szeroko pojęty handel. Nad głowami przechodniów piętrzyły się coraz wyższe kamienice, a ich luksusowe wnętrza mogłyby niejednego francuskiego arystokratę wpędzić w zakłopotanie. W Ogrodzie Saskim spacerowały panie w najmodniejszych toaletach, dzieci pod opieką guwernantek karmiły kaczki nad stawem u podnóża wodozbioru bądź dokazywały przy fontannie. Panowie w tym czasie załatwiali interesy czy też rozprawiali o polityce w zacisznym wnętrzu modnych cukierni Lourse`a, Semadeniego czy Lessla. Lewobrzeżna Warszawa w drugiej połowie XIX wieku, zdecydowanie urosła do rangi metropolii, licząc sobie w 1881 roku 336 tysięcy mieszkańców[1], 250 ulic, 1250 budynków podłączonych do wodociągu, kolej żelazną wraz z dworcami, żeglugę parową, system tramwajów konnych, ponad 300 fabryk, dwa nowe mosty, elektryczność (przy ulicy Niecałej), centralę telefoniczną obsługującą 800 numerów i gazownię (oddaną do użytku w 1888 roku). Ponadto niezwykle prężnie działał przemysł drukarski. W latach 80. XIX wieku, wydawano w Warszawie 10 dzienników
w języku polskim, 40 tygodników oraz kilka miesięczników i kwartalników.

Tymczasem spoglądając z wysokości skarpy warszawskiej lub mostu Kierbedzia na prawobrzeżną Warszawę, rozciąga się taki oto widok:

Na rzece tratwa drzemie. Dwa galary

Zwiesiły żagle jak białe sztandary

I nieruchome stoją, i nie płyną

Brzeg praski gęstą odziany wikliną...

A dalej wielka, zielona płaszczyzna –

To mazowiecka nasza ziemia żyzna[2].

 

W publikacji Niemca Fritza Wernicka z 1876 roku pojawił się opis Pragi drugiej połowy XIX wieku: Przedmieście Praga leży po prawej stronie Wisły w nieznacznej odległości od mostu. Niewielkie ukryte wśród zarośli osiedle składające się z drewnianych chałup, rozrzucone jest szeroko po równinie. Nieustanny ruch pojazdów i pieszych na moście daje świadectwo, iż Praga utrzymuje ożywioną i stałą komunikację z Warszawą.[3] Wernick poświęcił również kilka zdań lokalnej infrastrukturze, budownictwu oraz ogólnej estetyce, a raczej wytykając jej brak. Źródła tego nieszczęścia upatrywał
w powszechnie znanej niegospodarności Polaków wynikającej z braku poszanowania porządku. Ze względów praktycznych, a zapewne także ekonomicznych, krajobraz Pragi stanowiły głównie Parterowe, drewniane liche domki prowizorycznie sklecone na kształt baraków, pomalowane na ciemnoczerwono, oświetlone małymi, ponurymi okienkami wyrastają z morza brudu ulicznego. Przez szerokie otwory drzwiowe dostrzec można wielką izbę, która służy jednocześnie jako sklep, skład, warsztat i mieszkanie [...][4]. Praga w roku 1881 liczyła sobie zaledwie 25 ulic, które [...] rozciągają się na niesłychaną szerokość, uniemożliwiając ułożenie bruku; poszczególne domy i chaty niepodporządkowane jakiemukolwiek planowi rozrzucone są bezładnie w różnych punktach równiny, na których połyskują rozsiane wszędzie lustra licznych kałuży[5][...]. Szerokie ulice podobnie jak nieładne domy, miały jednak swoje praktyczne zastosowanie. Mogły szybko i bez kłopotu zamieniać się
w rozległe targowiska dóbr wszelkich, gdzie wśród ogólnej wrzawy i intensywnego zapachu solonych śledzi, można nabyć zarówno ziemniaki, świnie, sól, konie, pierniki, siano, ogórki kiszone, jak i kilka funtów świeżego jesiotra rąbanego na kawały wprawną ręką sprzedawczyni. Przy czym największy
i najpopularniejszy targ odbywał się przy ulicy Wołowej. W 1916 roku ulica ta zmieniła swoją nazwę na nieco bardziej elegancką acz nadal nawiązującą do tradycji – ulica Targowa wciąż pozostaje główną arterią warszawskiej Pragi, choć dziś próżno na niej szukać płatów jesiotra czy bydła domowego na sprzedaż.

W latach 80. XIX wieku Praga będąc zapleczem i spichlerzem lewobrzeżnej Warszawy, stała jednocześnie w jej cieniu. Przemysł skupiał się raczej na lewym brzegu podobnie jak ośrodki kultury i sztuki. Najzamożniejsi Warszawianie zaglądali na Pragę głównie z okien swoich wystawnych kamienic. Nieco mniej zamożni wiosną chętniej zaglądali na zielony brzeg Wisły w poszukiwaniu rozrywki, bowiem w Parku Praskim organizowano festyny i zabawy ludowe, jak ta z roku 1898 opisana w „Tygodniku Ilustrowanym”, która odbyła się pod hasłem „Nie w trunku zabawa”. Najczęściej jednak prasa poruszała temat Pragi ostrzegając przed grasującymi tam rzezimieszkami, donosząc o bijatykach czy innych tego typu sensacjach.

Czytaj więcej...Ulica Targowa u progu XX wieku

W 1855 roku w Ogrodzie Saskim uruchomiono fontannę, stanowiącą piękny dodatek do warszawskiego wodociągu projektu Henryka Marconiego. Gdy planowano przebieg nowej sieci, Pragi w ogóle nie brano pod uwagę. Biedna, słabo rozwinięta, zabudowana drewnianymi chylącymi się do ziemi chałupami część Warszawy, leżąc po drugiej stronie Wisły, znajdowała się przez wiele lat poza polem widzenia magistratu. Dopiero wybuch pożaru w 1868 roku, który strawił ogromną część tej dzielnicy sprawił, iż namiestnik Królestwa Polskiego Teodor Berg, polecił założenie na Pradze wodociągu. Instalacja służyć miała jednak przede wszystkim do celów przeciwpożarowych. W rok po pożarze, namiestnik Berg w asyście prezydenta miasta Kaliksta Witkowskiego, gubernatora warszawskiego Nikołaja Nikołajewicza barona von Medem, garstki oficjeli i gapiów przeprowadzili test, zrelacjonowany w prasie: [...]skuteczność świeżo urządzonego wodociągu praskiego do celu gaszenia została sprawdzona na końskim targu przy kranie pożarnym.

Budowę wodociągu potraktowano jednak – tak jak i wszystkie palące potrzeby Pragi, po macoszemu. Chociaż projekt powierzono młodemu i zdolnemu inżynierowi Alfonsowi Grotowskiemu, to  kilka szczegółów tej inwestycji pozostawiało pewne wątpliwości. Ujęcie wody z Wisły znajdowało się tuż poniżej wylotu kanału odprowadzającego wodę z rzeźni, fabryki wyrobów metalowych oraz targowiska bydlęcego. Woda, zgodnie z założeniami, nie była filtrowana.

Czytaj więcej...Zbiornik wody, wieża ciśnień oraz pompownia zbudowano przy wale ochronnym znajdującym się
u zbiegu ulic: Olszowej, Szerokiej (Kłopotowskiego) oraz Brukowej (Okrzei). Początkowo za pompownię służyła lokomobila o sile 8KM, wcześniej wykorzystywana przy budowie mostu Kierbedzia oraz dwie pompy ssąco-tłoczące. W miarę rozbudowy wodociągu praskiego, lokomobilę wymieniono na dwie maszyny parowe o łącznej sile 24 KM. Maszynownia wraz z kieratem na dwa do czterech koni, gotowym do użycia na wypadek awarii maszyn, przepompownia oraz zbiornik o pojemności 906m³ mieściły się w budynku z wieżą, zaprojektowanym przez Zygmunta Kiślańskiego i Edwarda Cichockiego[6].

Czytaj więcej...W roku 1869 wodociąg składał się z sieci ulicznej mierzącej kilometr, siedmiu hydrantów pożarowych
i jednej fontanny. Pod koniec lat 70. XIX sieć rozbudowano do 4,8 km, u schyłku swojej działalności wodociąg Grotowskiego mierzył 9,8 km, znajdowało się na nim 28 hydrantów przeciwpożarowych i 12 zdrojów ulicznych. Dostarczał 3800 m³ wody dziennie, zasilając 33 budynki, w tym Szpital Praski[7].

Czytaj więcej...Siedzibą służby wodociągowej stał się wyremontowany na ten cel dom „Pod Filarami” lub też „Pod Kolumnami”, czyli niewielki, klasycystyczny gmach dawnej Komory Wodnej, obecnie Urząd Stanu Cywilnego. Wodociągi Grotowskiego zaopatrywały w wodę warszawską Pragę przez 27 lat. Zostały zamknięte 1 września 1896 roku. Ich pracę zastąpiła sieć wodociągów Lindleya doprowadzona na prawobrzeże przewodem podwieszonym pod mostem Kierbedzia.

 

[1] Łącznie z ludnością zamieszkującą Pragę.

[2] Sten Jan (właść. Bruner Ludwik), Poezje, 1899.

[3] Fritza Wernicka opis Warszawy z 1876 r. oprac. i tł. Kosimowie I. I J., Warszawa XIX wieku. Warszawa 1974.

[4] Ibidem.

[5] Ibidem.

[6] Encyklopedia Warszawy, PWN 1994.

[7] M. Gajewski, „Urządzenia komunalne Warszawy. Zarys historyczny”.

Jakub Cieśla wpuścił wodę do Zamku

Czytaj więcej...Około roku 1837, w trakcie prac budowlanych na ulicy Miodowej odkopano fragmenty sosnowych rur, które przebiegały w kierunku Placu Zamkowego. Gdy szesnaście lat później, pod koniec maja 1853 roku, przy robotach mających na celu przebudowę otoczenia kolumny Zygmunta III Wazy odkryto pozostałości dawnych rur wodnych, przypominających te biegnące pod ulicą Miodową stało się jasne, iż wodociąg dla Starego Miasta ukończony jesienią 1596 roku, był jeszcze w latach późniejszych rozbudowywany. Źródłem informacji na temat tej rozbudowy stały się w połowie wieku XIX księgi rachunkowe Starej Warszawy. Pod datą 10 paździenika 1606 roku, znalazł się w nich zapis, iż Jakub Cieśla wpuścił wodę do Zamku. Nowa linia wodociągu została przeprowadzona ulicami: Długą, Miodową, Senatorską, następnie biegła pod Bramą Krakowską do Zamku Królewskiego. Na terenie królewskiej rezydencji dostęp do wody z nowego wodociącu znajdował się w trzech najbardziej strategicznych dla codzienniego funkcjonowania Zamku punktach, to znaczy na dziedzińcu stajennym na dziedzińcu kuchennym oraz przy stajni znajdującej się u podnóża królewskiej rezydencji od strony Wisły. W Zamku znalazł się jeszcze jeden, znacznie bardziej ekskluzywny punkt poboru wody, zlokalizowany na pierwszym piętrze budynku, w łaźni królewskiej. Do dziś nie jest jasne, w jaki sposób woda była tam pompowana. Pewniejszy jest powód rozbudowy wodociągu do czegoś, co moglibyśmy dziś nazwać prototypem sieci wodociągowej. Pierwsza połowa wieku XVII była dla Polski czasem burzliwym i niepewnym. Rzeczpospolita wdała się w szereg wyniszczających wojen, krajem dodatkowo wstrząsały wewnętrzne konflikty. W 1607 roku w Warszawie miał zostać zwołany Sejm. Ponieważ trzy poprzednie sejmy zwyczajne zakończyły się fiaskiem, widomo było, iż kolejny odbędzie się w atmosferze - dyplomatycznie rzecz ujmując – wzajemnej podejrzliwości przedstawicieli poszczególnych frakcji. Dla bezpieczeństwa stronników króla Zygmunta III Wazy, w obozie nieopodal Zamku miały stacjonować siły zbrojne. Potrzeba zwiększenia dostaw wody stała się oczywista. Wówczas rozpoczęto rozbudowę warszawskiego wodociągu pod czujnym okiem majstra Jakuba i nowego burmistrza Warszawy, a eks-aptekarza, Mikołaja Majerana. Koszt prac budowlanych wyniósł według ksiąg podskarbich złp 90 gr 8 .

Kolejnej rozbudowy pierwszego wodociągu warszawskiego dokonano między majem a październikiem 1624 roku. Nowa linia biegła od ujęcia znajdującego się przy ulicy Długiej, przez Miodową i Podwale aż do Bramy Pobocznej. Rozbudowa ta znacznie zwiększyła dostawy wody dla Starej Warszawy.

Późniejsze dzieje staromiejskiego wodociągu nie są zupełnie przejrzyste. W tekstach źródłowych, księgach rachunkowych i zapiskach kronikarzy pojawiają się różne, często sprzeczne informacje. Ze źródeł historycznych wiadomo, iż magistrat uchwalił 28 marca 1697 roku: [...] aby w studni nowo wymurowanej wodę ad communem usum pospólstwo sobie brało, conclusum chłopa studniarza do tej studni chować, który by w kole chodził i codziennie z studni ciągnął i w koryto nalewał.  Wodę ze studni wydobywano najprawodpodobniej za pomocą koła czerpakowego poruszanego siłą ludzkich mięśni, jednak istnieje również możliwość, że wykorzystywano również pompę uruchamianą przy użyciu koła poziomego, czyli tak zwanego kieratu poruszanego przez konie.

Pewne jest, iż wodociąg warszawski czynny był przez cały wiek XVII, jednak w następnym stuleciu brakuje już o nim wzmianek. Między przywilejem króla Władysława IV z 1637 roku (odstąpienie magistratowi Nowej Warszawy połowy dochodów z kaduków na rzecz utrzymania infrastruktury miejskiej, w tym również wodociągów), a reskrytpem z 1767 roku wydanym przez Stanisława Augusta Poniatowskiego, który ustanawiał podatek na przeprowadzenie wodociągu, niewiele znajdziemy informacji. Wodociąg z czasów panowania ostatniego polskiego króla miał długość około 800 metrów i przebieg od strumienia Nowomiejskiego ulicami Franciszkańską i Koźlą na Rynek Nowego Miasta. W trakcie współczesnych już badań, w roku 1997 odkryto jeszcze jedną rurę wodociągową, biegnącą wzdłuż Freta na długości od ulicy Mostowej do Świętojerskiej. Czy ta nitka szła w kierunku Nowomiejskiego Rynku, tego nie udało się ustalic, z uwagi na brak archeologicznych dowodów.

Przez cały wiek XVIII przeprowadzono w Warszawie i poza jej ówczesnymi granicami jeszcze wiele wodociągów o charakterze prywatnym. Miały zasilać w wodę przede wszystkim rezydencje magnackie Kazanowskich, Ostrogskich czy Morsztynów, a w późniejszym czasie również pałace i ogrody księcia Kazimierza Poniatowskiego na Książęcem czy księżnej Lubomirskiej na Mokotowie. Drewniane rury wodociągowe odkryto także na Tamce. Jeden z bardziej znanych w Warszawie drugiej połowy XVIII wieku wodociągów został założony przez Józefa Kwiecińskiego, którego imię widnieje nad wejściem do kościoła św. Anny jako jednego z fundatorów – obok króla Stanisława Augusta – przebudowy fasady świątyni. Wodociąg Kwiecińskiego choć prywatny i wykorzystywany głównie do zasilenia w wodę (czerpaną z Wisły) prowadzonych przez niego łaźni na Mariensztacie, służył również okolicznym mieszkańcom, oczywiście za drobną opłatą.

Ostatnie próby zreanimowania i udoskonalenia starego, drewnianego wodociągu warszawskiego porzucono na początku XIX wieku. Rewolucja przemysłowa nabrała już rozpędu, zaczynał się wiek pary i elektryczności i choć większość jego owoców była dopiero w zalążkach, to jednak na tle zdobyczy rozwijającej się technologii takich jak żeliwo, z którego możnaby wykonać rury czy machina parowa, która zastąpi siłę ludzkich mięśni i znacznie usprawni pracę pompy – sosnowe drewno i wykorzystanie siły grawitacji do zasilenia miasta w wodę, wypadały blado.

Wkrótce podjęto szeroko zakrojone prace projektowe nad zaopatrzeniem Warszawy w wodę. Podejmowano kilka mniej lub bardziej udanych prób, jednak prawdziwy przełom miał nastąpić po powrocie pana Piotra Antoniego Steinkellera, finansisty i przemysłowca, z podróży do Anglii. Jednak o tym, kogo ze sobą z tej podróży przywiózł i co planowano umieścić za „bydłobójnią”, już w kolejnej części Historii warszawskich wodociągów.

 

Bibliografia:

  1. Świechowska, O najdawniejszej Warszawie..., s. 223; W. Pela, Sprawozdanie z nadzoru archeologicznego nad budową sieci c. o. na odcinku ulic Wójtowska, Rajców, Przyrynek w roku 1998, Warszawa 1998,
  2. Balcerzak, Zaopatrzenie w wodę miast mazowieckich w drugiej polowie XVIII wieku, Wrocław 1968, s. 67-69,
  3. Gromski, Kultura sanitarna Warszawy do końca XVIII w., Warszawa 1977, s. 51-99.

Podkategorie